Pusty (s)pokój

Dopadło mnie. Pusty śmiech. Pusta kpina.

Dopadło mnie. Pusty śmiech. Pusta kpina. Śmiech przez łzy bez łez. Nihilistyczny dowcip. Znów rzucam się w pracę. Zero równowagi… z jednego końca w drugi. A ciało ścina. Dziś znowu jakaś katastrofa… Bo przeginam. Powinnam mieć spokój. Ciszę. L4. A ja? Zagłuszam. Skutecznie. Hałaśliwie. Intensywnie. Jak tylko umiem. Głupio, ale lepiej niż niewstawanie z łóżka. Niż kompletny paraliż wszędzie. Na każdym poziomie. Szkoda, że nie mogę wziąć l4 i zagłuszyć tak, jak wiem, że by było skuteczne i mnie trochę oszczędziło…

A tymczasem…

…Więc chodź i rąbnij mnie deską…
Raz żółtą a raz niebieską…

Pusty surrealizm. Taki nieśmieszno-śmieszny… Taka jestem zabawna…

 

Fot. Mushfiq Ceferli