Dzisiejszy dzień postanowiłam przeznaczyć na uzupełnienie bloga. Przeglądam stare wpisy, które chcę tam wkleić, i otwieram oczy ze zdumienia, jak niesamowicie celna jest moja intuicja
Kategoria: W górę i w dół….
Tylko spokojnie…
Staram się trzymać głowę na powierzchni… twarz… usta chociaż… Teraz to takie trudne…. gdy woda jest zimna, gdy próbujesz się wynurzyć kolejny dzień i już tak naprawdę nie masz sił… a nad Tobą stoi… coś… Ktoś… kto sprawia, że… wody przybywa… że tracisz siły…
Cisza…
Wreszcie zostałam sama. Nie ma nikogo w domu. Jest tylko cisza. Cisza, ja i Cohen. I moje chaotyczne myśli…
Nie czuć. Nie myśleć.
I did it again.
Dlaczego tak mnie wciąż ciągnie do analizowania tego, co po prostu należałoby odpuścić? Dlaczego wciąż szukam wyjaśnienia? Dlaczego wciąż się staram zrozumieć rzeczy, których najpewniej nigdy nie zrozumiem? Dlaczego tak bardzo potrzebuję mieć „poukładane”? Dlaczego tak trudno mi znieść niektóre uczucia?
Jak kamień u szyi…
Niniejszym ogłaszam, że dzisiejszy dzień przeznaczam na odpoczynek. I nie zamierzam mieć wyrzutów sumienia, że niczego konstruktywnego nie zrobię. A może zrobię, ale tylko jak uznam, że mam na to ochotę.
Tyle z pozytywnych informacji i planów.
Czy żałować?
Wykończę się. Nie umiem odpoczywać. Kompletnie. Dziś po raz pierwszy od dawna olałam zalegające obowiązki i czytałam książkę. Z ogromnym wysiłkiem odsuwając naglące myśli. Przez te piękne półtorej godziny czułam się fantastycznie. Jakby w innym świecie. Dopóki nie przyszedł przymus wykorzystania tego czasu w 100%.