Piękno przyrody rozłożyło mnie dziś na łopatki… wieczorna wycieczka do lasu przyniosła ciary na plecach, zapowietrzenie i niemy zachwyt… Jechałam drogą… lekko zmierzchało… podnoszę głowę… a tuż nad drzewami, centralnie na wprost KSIĘŻYC. Przepiękny! Za delikatną chmurką, ogromny! Aż się zatrzymałam!
Kategoria: O życiu…
D jak dużejesz
Cały dzień mnie kłujesz. Nie tylko dziś z resztą. Kłujesz ostrymi końcówkami. Nie wiem, czy jeszcze jesteś. Czy już odpuściłeś na dziś mój horyzont. Przestałam Cię stąd widzieć kilka godzin temu. Zostało światło. Przeraźliwie nudny księżyc. Przeraźliwie uzależniający księżyc. Ciągle obok mnie.
Poranny ptak…
Ptaki zaczęły śpiewać 20 minut później niż przedwczoraj… chyba czas spać… Dziś bym może i zasnęła… Ale te cholerne SPRAWY…
When the sun is up…
Chyba wpis o bezsenności byłby całkiem na miejscu… tylko nigdy nie chce mi sie włączać kompa, a na telefonie jakoś o tej 3 w nocy nie pisze się najlepiej…
Echolokacja. Historia w kilku obrazkach.
Właśnie wrąbało mi tekst. NIENAWIDZĘ tego. Ale nawet nie mam siły się złościć. Niech sobie zje. Zeżre i się udławi wirtualna przestrzeń. Moim słowem. I całym uczuciem, które razem z nim popłynęło. Na szczęście nie był długi.
Jenga
Między ciszą a ciszą sprawy się kołyszą
I idą, i płyną póki nie przeminą
Każdy swoje sprawy
Trochę dla zabawy
Popycha przed siebie
Po zielonym niebie
A ja leżę, i leżę, i leżę
I nikomu nie ufam, i nikomu nie wierzę
A ja czekam, i czekam, i czekam
Ciszę wplatam we włosy i na palce nawlekam
Na palce nawlekam….
Boli mnie głowa…
Lubię niedzielne wieczory. Takie ciche, takie o niczym. Przygaszone światło… Ale dziś boli mnie głowa…
Zagłuszać.
Cały dzień harówy. Owocny dzień. Ale cały dzień harówy. Bezsenność. Owocny dzień. Ale cały dzień harówy.
„…ze mną można tylko w dali znikać cicho…”
To piękno codzienne… to piękno zwykłych rzeczy… to piękno ukryte… to piękno szarego pochmurnego dnia bez grama słońca… co się stało z Twoim dziecięcym zachwytem?! Chodź! Pokażę Ci go!
Czemu wracasz? Czemu do mnie?
Zimowe dni mają w sobie coś bardzo… nie wiem jak to nazwać… tajemniczego? Zbyt romantycznie. Niesamowitego? Zbyt trywialnie… Naprawdę nie wiem… Mają COŚ. Chłód, wiatr, szarość, prześwitujące spomiędzy drobin śniegu umarłe źdźbła trawy… ogólna brzydota… to wszystko wdziera się w zmysły i pobudza dziwne obrazy.