Wreszcie mam. Tak jak chciałam. Balkon. Całe dwa metry kwadratowe. Po mojemu. Bluszcz. Lampki. Lampiony. Kanapa. Stolik. Ciepła noc. Bardzo ciepła. Mogę tu siedzieć i napawać się efektem. Dobrze mi.
Kategoria: Księga żalu i bezradności
Znowu noc
Znowu noc.
Znowu Cohen.
Znowu praca.
Nie TAKA.
Kotłuje się. Coś. Gdzieś. Próbuje zaistnieć. Próbuje się zwerbalizować. Ale nie może. Bo to za bardzo boli.
Czyste, białe piórko…
Za każdym razem, gdy tylko pojawi się jakiś objaw, który mi przypomina, że nie jestem całkiem zdrowa, tłuczesz się, Demonie, w mojej głowie. Kraty w klatce stają się miękkie, jak z plasteliny. Bez problemu możesz je rozgiąć i wyjść. I znów zaglądasz.
Farba
Kołdra. Druga. Trzecia. Głowa pod jedną z nich. Koszulka. Druga. Trzecia. Bluza. Sweter. Rozgrzewająca herbata. Leki. Kropelki potu spływające między piersiami. W końcu mam ciepłe stopy. Ale w środku… w kończynach… w brzuchu… w klatce piersiowej… nieroztapialny sopel lodu. Bolesny. Nie dający się niczym poruszyć. Nawet odrobinę.
Niech nie będzie!
Zabierz Boże. Zabierz czarodziejstwa z mej ręki. Niech wieszczbiarzy już we mnie nie będzie! Zabierz moją intuicję. Zabierz emocjonalność. Uczyń mnie na jeden krótki dzień człowiekiem bez czucia.
Popiół…
Jeden… dwa… trzy…
Trying to grow up
Jestem bardzo zmęczona. Przez ostatni miesiąc posiwiałam. Z kilku białych sztywnych pojedynczych włosków zrobiło się grube kilkadziesiąt. Patrzę na siebie i myślę nad oczywistościami.
#1
Marzę o tym, żeby wypłakać się w poduszkę.