Dzień-chuj. Jak ich wiele. Jak ich mało. W sumie można powiedzieć, że jak się jest w takiej formie, jak ja, to każdy dzień to chuj. Ale ten wygrał w przedbiegach…
Miesiąc: lipiec 2018
Sobota… niedziela… poniedziałek…
Dzień za dniem… każdego za mało i każdego za dużo… każdy za krótki i każdy za długi… wszystkie takie same… tak samo wiercące trwały ślad, zostawiający widoczną bliznę…
Zaćmienie księżyca…
Chyba nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, gdy powiem, co dziś wieczorem robiłam… Moja przewidywalność czasem mnie dołuje 😉 Patrzyłam (i wciąż jeszcze spoglądam) na zaćmienie księżyca.
Szary pył…
Trzeba być mną. Trzeba być kurde NAPRAWDĘ MNĄ, żeby tak się pięknie zrobić, nomen omen na szaro…
Wyjaśnić wrażliwość…?
Kochani, dziękuję za troskę, którą mi okazujecie 🙂 Bardzo jej potrzebuję. Jednak chciałabym zostawić kilka słów na temat jej treści…
Opowieść o pustym niczym
Spałam dziś dwie godziny… obudziłam się przewracając z boku na bok w poczuciu, że przed czymś się bronię. Że nie mam czym oddychać… Próbowałam znów zasnąć, bez sukcesów, aż w końcu wstałam i poszłam na rower.
„Dzień dobry! Chyba pada!”
„Dzień dobry! Chyba pada!” – tymi słowami pozdrowił mnie miły biegający starszy pan, którego mijam często w lesie, jeżdżąc na rowerze.
Upokorzenie
Tytuł mało oryginalny. Tytuł mało lotny. Tytuł mało tajemniczy. Tytuł całkiem do dupy.
…rozmażesz z rzęsy tusz…
…Nie płacz już dziewczyno
Rozmażesz z rzęsy tusz
Pod gwiazdami między nami
Koniec nerwów już…
23 kilometry
Prawie północ. Miałam pracować. Tak. Taka jestem porządna. Oczywiście nie pracuję. Klikam zamiast pójść spać. Ściągam obrazki z Unsplesha. Nic nie poradzę, że sam fakt ściągania na dysk mnie relaksuje. Mam gigantyczne, tematyczne zbiory. W ogóle z nich nie korzystam. To takie trochę zbieranie znaczków. Odpręża mnie to. Ten typ tak ma. Czy ja muszę się na siłę zmieniać? Czy ja muszę pasować? Czy ja muszę być sensowna?