Wciąż nie mogę zabrać się za pisanie tego wpisu. Albo tych wpisów. Bo będzie ich więcej. Ciągle coś mi przeszkadza. A to mam tak dobry nastrój, że szkoda mi go sobie psuć refleksjami (rzadko ostatnio nie analizuję), albo mam takiego doła, że nie chcę pod sobą kopać jeszcze głębiej, albo zwyczajnie i po ludzku nie mam czasu… albo… tiaa… paluszek i główka to szkolna wymówka. Rozdrapałam sobie skórkę na wskazującym. Jak to kurde boli! I boli jak walę w klawiaturę. Myślę, że tak naprawdę nie chcę się zmierzyć z tym tematem. Ale się zmierzę. Najwyżej na raty. Bo to jest zbyt ważny temat. Myślę, że nie tylko dla mnie. Stąd ciśnienie.
Miesiąc: wrzesień 2017
Dead on Maldives
Czołga. Jakaś cholerna zaraza. Już dłużej niż tydzień. Dziś znów pół dnia ledwo w poziomie dało radę. Drugie pół już musiałam się ruszyć… Mam zaległości w robocie i każdy komentarz, że ojej, a miało być wcześniej, biorę do serca, bo jestem wydelikacona i rozżalona przez to choróbsko. A jeszcze czeka mnie cały weekend intensywnego działania poza domem, nie da się przełożyć.
Nie dam się!
Raaaju, ale jestem skołowana… choruję od leczenia. Doba nie chce się wydłużyć. Myśli nie chcą się zamknąć nawet na 5 minut. Nowe tematy do (nomen omen) przetrawienia walą drzwiami i oknami.
Kolejna ściana…
Szafa gra <3 Tylko nie ta nuta…
Rosół z królika pyrka powoli na gazie (jaaaaak paaaachnieee!!!!), przede mną kasza z warzywami. PYSZNA. Umrę jutro po niej na brzuch. Ale jest pyszna. Zjem jeszcze trochę. I cydru się dziś napiję. Tak będzie 🙂
„Wyrwij murom zęby krat…”
Mam ochotę pisać. Znów. I czuję, że płynę w tym. Znów płynę lekko i swobodnie. Ale nie daję sobie szansy. Tak jak niedawno nie mogłam zmusić się do roboty, tak teraz nie daję sobie czasu na myślenie. Praca, praca, praca. Moje wnętrze sobie radośnie grzybieje.
Nienawidzę!
Do jasnej cholery!! Już nie mogę! Zaraz eksploduję!
Dlaczego nie zmieniam sytuacji, która mnie uwiera? Która mnie pochłania? Zabiera myśli, polot, przestrzeń?
Sięśnimi…
Nie wiem, co jest, ale nie mam polotu. Trzeci dzień próbuję stworzyć coś, co pozwoli mi pozbyć się tego, co mi ciąży. I nie idzie 🙁 Piszę i kasuję. Wszystko wydaje mi się takie płytkie i mało ciekawe.