Niedziela. Ostatni dzień zapierniczania. A jutro NAGRODA
Zabrakło mi jednak tego przechorowanego piątku. Nie wiem, czy ze wszystkim się wyrobię. Ale w ogóle czy ja kiedykolwiek się ze wszystkim wyrabiam?? Wiem doskonale, że mam problem z czasem. I wiem doskonale jaki. Nic, tylko naprawiać… ha, proste
Ostatnio słuchałam takiej migawki wykładu. I trafił do mnie jeden krótki fragment: Ty nie masz problemów z organizacją czasu. Ty masz problem z zawyżonym standardem względem swojego działania.
Ja wiedziałam, że tak mam, ale zapomniałam o tym zupełnie. Zupełnie. Myślę, że dlatego, że nie byłam gotowa na zmianę w tym kierunku. Nadal nie wiem , czy jestem gotowa, ale jedno się zmieniło. Dotarło to do mnie. Nie obiło się o moją szybę, moją ścianę, mój system obronny… w zasadzie można by było go nazwać systemem tępej autoagresji. Kiedyś to wyjaśnię… mam ochotę teraz, ale jak zaraz nie skończę, to nie wyrobię się z obowiązkami do rana. Heh, już kiedyś tak było. Gdy pakowałam się do przeprowadzki za granicę. CAŁĄ NOC nie spałam. Ledwo się wyrobiłam, bo trzeba było pozamykać wszystkie sprawy.
Nienawidzę spraw. Nienawidzę swojego stosunku do spraw. Ja nie jestem człowiekiem, który dałby się pokroić za to, żeby COŚ SIĘ DZIAŁO. Wręcz przeciwnie… ciągle niedojrzale czekam aż przestanie się dziać… haha…
Spadam. Niechętnie, ale naprawdę muszę…