#FreeMelania i #BoskaAgata Mina Trumpa….OMG
Zdecydowanie moja ulubiona Pani Prezydentowa. Pokochałam ją po tej focie, na której podawała rękę biskupom podczas Światowych Dni Młodzieży. Dudę z resztą też lubię. Najbardziej ze wszystkich dotychczasowych prezydentów. Nie , że ja z PiSu
Nawet do końca nie wiem, co konkretnie zrobił „źle”, a co „dobrze”. Taka ze mnie patriotka. Podły prawicowiec, który nawet nie ogarnia prawicowej lewicy
Nie wiem, czy Agata „ubiera się z klasą”. Nie wiem, czy w takiej sytuacji powinna podać rękę faktycznie najpierw jemu, czy jej, jak zrobiła. Nie wiem, jakie jeszcze „gafy” popełniła. Nie znam się na „wyższych sferach”. O coś innego chodzi.
Pamiętam Wałęsową. Mysz w „Polskim Zoo”. Jako małolata kochałam miłością wielką tą całą szopkę, chociaż niewiele z niej rozumiałam. I pamiętam, jak została zamieniona na damę Kwaśniewską. Dopiero patrząc wstecz zaczęłam mieć refleksje, co musiała przeżywać taka właśnie mysz… Mąż jak mąż, czasy jak czasy, łatwe nie były. Ale została wbrew swojemu charakterowi postawiona w miejscu, do którego KOMPLETNIE nie pasowała. Nie wyglądem, ale charakterem. Wnętrzem. Jej po prostu z oczu biły zawiedzione nadzieje na normalne życie. Kiedy ustąpiła miejsca „kobiecie z klasą”, kraj w tym aspekcie jakby… odetchnął? Pojawiła się kobieta, która nie była taka „zaściankowa”, to nie była „żona robotnika”. To była wykształcona kobieta na szpilkach. Pasowała do „Zachodu”. Ona nie stała w cieniu męża. Miałam wrażenie, że to mąż stał w cieniu jej. Robiła swoje. Udzielała się według własnego uznania i zawsze z pełną kulturą. Ona PASOWAŁA. Kolejnej Pani Prezydentowej nie pamiętam. Kołaczą mi się tylko brzydkie kapelusze. Ale nie mam żadnych refleksji. I teraz Agata. Agata Też PASUJE. Ale zupełnie inaczej.
Fascynuje mnie lekkość i pewność siebie, z jaką się porusza, z jaką jest SOBĄ, z jaką nie ogląda się niepotrzebnie 10 razy dookoła, mając świadomość, że bardzo szeroko pojęci WSZYSCY na nią patrzą. Że TVN pojedzie po niej zanim zrobi jakikolwiek krok. Jest tak absolutnie na swoim miejscu, że aż trudno tego nie zauważyć. Ma w dupie hejterów krótko mówiąc.
Nie wiem, może też ma dość. Ja w sumie nie jestem zbyt rozgarniętym obserwatorem wyższych sfer, może to płytkie, co piszę. Może się nie znam. Być może ona tego nienawidzi. Może chodzi na terapię i leci na uspokajaczach. Ale naturalność tego, jak się porusza, co robi, naturalność tych „gaf”, które popełnia (albo i nie popełnia), nie pozwala nawet przypuszczać, że nie czuje się dobrze w sytuacji, w jakiej postawiło ją życie. Coś jakby nowa jakość. Z punktu widzenia psychologicznego, bo nie wiem, czy to jakość dla protokołu dyplomatycznego
Zastanawia mnie, co trzeba mieć w sobie, żeby tak być odbieraną. Ma w sobie coś, czego nie miała żadna poprzednia i ma w sobie to samo coś, co ma Duda, i nie miał żaden poprzedni. Jakąś nieokreśloną… nie wiem… mowę ciała? Mimikę twarzy? On ma takie zadziorne spojrzenie. Po prostu widać, że się dobrze bawi, widać dystans. Ale może nie tylko, nie wiem. W każdym razie jest to coś, co każe mi na niej, na nim też, zawiesić wzrok, coś dzięki czemu robi mi się ciepło na sercu. Nie wiem dlaczego, ale jestem pewna, że gdybym poznała ich osobiście, dobrze bym się czuła w ich towarzystwie. Bez względu na poglądy.
Czasem sobie też myślę, co musi przeżywać żona takiego męża. W sensie prezydenta. Premiera. Takiego na świeczniku. Dla mnie to byłoby nie do przeżycia. Ja wiem, że ja jestem w drugiej skrajności, na przeciwległym biegunie odporności psychicznej. Ale podejrzewam, że dla przeciętnie uposażonej we wrażliwość i socjopatię kobiety, też by by było przynajmniej bardzo trudne. Po prostu ją podziwiam. I podziwiam wszystkie poprzednie. I Melanię też. Tym bardziej, że widać, że jest spięta. Bo bycie ocenianą przez większość ludzi niemal tylko przez pryzmat mężczyzny, u którego boku się jest i tego, jakie poglądy reprezentuje, musi być niezwykle trudne. Jedynej Kwaśniewskiej udało się wyjść za nawias. Ale i tak tylko kilka kroków. I tak żyjesz. Z nim. Jego życiem. Totalnie jego życiem. Żadnej kontroli, żadnego niemal wpływu. Koszmar