Piękno przyrody rozłożyło mnie dziś na łopatki… wieczorna wycieczka do lasu przyniosła ciary na plecach, zapowietrzenie i niemy zachwyt… Jechałam drogą… lekko zmierzchało… podnoszę głowę… a tuż nad drzewami, centralnie na wprost KSIĘŻYC. Przepiękny! Za delikatną chmurką, ogromny! Aż się zatrzymałam!
Miesiąc: czerwiec 2018
Pomarańczowy
Pomarańczowy sierp. Wychyla się zza drzew. Doskonale go widzę. Jest PIĘKNY! PRZEPIĘKNY!
D jak dużejesz
Cały dzień mnie kłujesz. Nie tylko dziś z resztą. Kłujesz ostrymi końcówkami. Nie wiem, czy jeszcze jesteś. Czy już odpuściłeś na dziś mój horyzont. Przestałam Cię stąd widzieć kilka godzin temu. Zostało światło. Przeraźliwie nudny księżyc. Przeraźliwie uzależniający księżyc. Ciągle obok mnie.
…światełka…
Wreszcie mam. Tak jak chciałam. Balkon. Całe dwa metry kwadratowe. Po mojemu. Bluszcz. Lampki. Lampiony. Kanapa. Stolik. Ciepła noc. Bardzo ciepła. Mogę tu siedzieć i napawać się efektem. Dobrze mi.
Poranny ptak…
Ptaki zaczęły śpiewać 20 minut później niż przedwczoraj… chyba czas spać… Dziś bym może i zasnęła… Ale te cholerne SPRAWY…
Znowu noc
Znowu noc.
Znowu Cohen.
Znowu praca.
When the sun is up…
Chyba wpis o bezsenności byłby całkiem na miejscu… tylko nigdy nie chce mi sie włączać kompa, a na telefonie jakoś o tej 3 w nocy nie pisze się najlepiej…
Echolokacja. Historia w kilku obrazkach.
Właśnie wrąbało mi tekst. NIENAWIDZĘ tego. Ale nawet nie mam siły się złościć. Niech sobie zje. Zeżre i się udławi wirtualna przestrzeń. Moim słowem. I całym uczuciem, które razem z nim popłynęło. Na szczęście nie był długi.
Piękno pod pięknem
Zatkałoby Cię, gdybyś mnie dziś zobaczył. Tak pomyślałam stojąc przed lustrem. Wyglądałam super.
Nie TAKA.
Kotłuje się. Coś. Gdzieś. Próbuje zaistnieć. Próbuje się zwerbalizować. Ale nie może. Bo to za bardzo boli.