Jestem bardzo zmęczona. Przez ostatni miesiąc posiwiałam. Z kilku białych sztywnych pojedynczych włosków zrobiło się grube kilkadziesiąt. Patrzę na siebie i myślę nad oczywistościami.
Miesiąc: październik 2017
Nauczki nie idą w las…
#1
Marzę o tym, żeby wypłakać się w poduszkę.
Ludzie, relacje, ludzie, relacje…
Relacje to najgorsza orka świata. Jeszcze nie zdarzył mi się w życiu taki rok, w którym bym tyle nauczyła się o ludziach, ich trudnościach i problemach, ale też o sobie samej. O swoich granicach. Granicach emocjonalnych, granicach wytrzymałości. Każda sytuacja, z jaką się spotkałam dotychczas, a która mnie dotknęła, miała zupełnie inny koloryt problemu.
Demony
Mam dość tych mar, tych nocy, tych cieni, śladów, zjaw i dziurek od klucza. Nadmiar w stosunku do przestrzeni. Mdli mnie. Mdli mnie!
Ghhhrrr….
W sobotę wróciłam wykończona. Ale pomimo wszystko napisałam długiego posta. Nie dałam rady go skończyć, bo padłam. Ale skończę i niedługo będzie do przeczytania.
Oby nie na noże…
Jest pierwsza w nocy. Przez ostatnie dwie doby spałam 5 godzin. Przez dwie doby. Włożyłam dobre 30 godzin w pracę, za którą nie dostanę kasy. Do tego pewnie z drugie tyle pracy koleżanki. Barter. Pytanie, czy tyle wart. Zaczynam wątpić.
#niewiemjakitytuł, bo wszystko jest kijowe
Nie będzie długo, bo nie może być długo. Mam mało czasu, a muszę zrobić robotę. Na już. Ale czuję, że muszę napisać. Cokolwiek. Najwyżej to rozwinę później.
Po granicy…
Taka twarda byłam wczoraj. Dziś już nie jestem. Ledwo otworzyłam oczy w południe. Nie byłam w stanie wstać do 13. O 14 znów spałam. Potem 3 godziny płakałam. Oczywiście nic nie zrobiłam. Zaległości masa. Pieprznik dookoła mnie, wszystko ciąży, brak decyzji, brak decyzyjności. Znów kaszlę, do tego jestem STRASZNIE opuchnięta, mam buzię jak księżyc w pełni.
Wełna
Trzeci czy czwarty raz klikam w okienko na FB, żeby coś napisać. I zamykam. Bo mam w sobie kłębek, który bym chciała pisaniem rozmotać. Ale wydaje się to kosztowne czasowo i psychicznie. Więc klikam „zamknij”.